Odpowiem na to pytanie odrobinę przewrotnie…

Moim zdaniem pierwsze spotkanie rodziców z logopedą powinno odbyć się już… w szkole rodzenia. Wtedy gdy młodzi rodzice przygotowują się na przyjście maleństwa na świat. Uczą nas przecież pielęgnacji dziecka, jak reagować i kiedy, że bioderka trzeba sprawdzić, że szczepienia, co z kolkami, ząbkami itp. itd… Wszystko to jest oczywiście ogromnie ważne. Nie porusza się jednak najczęściej kwestii rozwoju mowy. Kiedy powinny pojawić się pierwsze słowa? Do kiedy można „nie mówić”? Co to jest pole wspólnej uwagi? Jak skutecznie stymulować rozwój mózgu? Które zabawki wręcz ogłupiają? A co jest pożądane dla rozwoju?

Powszechnie wiadomo, że na roczek dziecko powinno zacząć chodzić. Jeśli to się nie wydarza, większość rodziców podejmuje konkretne kroki: udaje się do odpowiedniego lekarza, diagnozuje… A gdy na rok nie usłyszymy pierwszego zdania? Mama am! Koko pi. Tata bum bum. Tego typu zdania.

Zazwyczaj nie robimy nic zwyczajnie dlatego, że nie wiemy. A stwierdzenia typu: Chłopcy mają ciężką mowę… Ty też tak późno mówiłeś…  – na pewno nie pomagają, a tylko usypiają czujność.

Głoski wedle badań specjalistów mają swój czas na pojawienie się w systemie fonetyczno-fonologicznym dziecka. Gdy nie pojawią się w oczekiwanym momencie, to trzeba będzie te braki i opóźnienia nadrabiać. Zatem im wcześniej skonsultujemy dziecko i zasięgniemy opinii specjalisty, tym lepiej dla niego. Tym terapia szybsza i skuteczniejsza.

I jeszcze jedna uwaga… Proces rozwoju mowy powinien być zakończony przez pójściem do szkoły. Taka sytuacja bowiem pozwala poczuć się dziecku w szkole pewnie, nie zaczyna tego etapu z obciążeniem konieczności podjęcia terapii. Koledzy i pani w szkole nie mają kłopotów ze zrozumieniem. Rozwiązanie kłopotów artykulacyjnych przed szkołą ułatwia osiągnięcie sukcesów w nauce. A to dlatego, że terapia logopedyczna nie ogranicza się tylko do ćwiczenia wymowy, ale stymulacji wszystkich funkcji poznawczych.

Dlatego warto!